Rocznica Steam Decka

Niedawno minął rok, odkąd Valve rozpoczęło sprzedaż Steam Decka (do 23 marca cena urządzenia jest obniżona o 10% w ramach wiosennej wyprzedaży), czyli swojego drugiego podejścia do czegoś na kształt konsoli do gier (pierwszym były nieudane Steam Machines). Z tej okazji postanowiłem podzielić się swoimi wrażeniami na bazie swojego Decka, którego mam od początku lipca minionego roku.

Nauczone porażką Steam Machines, Valve przy Steam Decku postanowiło inaczej podejść do tematu, wiedząc już, że nie przekona twórców gier do tworzenia natywnych portów dla Linuksa. Kilka lat temu zaczęło więc tworzyć i rozwijać warstwę emulacji Windowsa o nazwie Proton (łączącą i nieco modyfikującą szereg otwarto źródłowych projektów jak Wine czy dxvk). To pozwoliło oferować w momencie premiery Steam Decka tysiące gier działających na urządzeniu z mniejszymi lub większymi problemami.

Od rozpoczęcia sprzedaży Steam Decka Valve zaczęło też testować gry ze swojego sklepu i dodawać oznaczenia ich kompatybilności. Co prawda obecnie system działa już zdecydowanie lepiej, to nadal zdarza się, że mimo ikonki o braku kompatybilności gra działa, ewentualnie po drobnych kombinacjach. Valve jednak zdecydowanie szybciej reaguje na wieści o zepsuciu gry (bo system niestety nadal nie uwzględnia tego, czy twórcy sami są zainteresowanie zgodnością z Deckiem, więc raczej nie zepsują gry patchem czy też nie i każdy patch to ryzyko).

Dla mnie podstawową zaletą Steam Decka jest jego otwartość. W przeciwieństwie do standardowych konsol jak PlayStation, Xbox czy Switch, tutaj nie mamy ograniczeń w zakresie oprogramowania jakie możemy uruchamiać na urządzeniu czy podłączanego sprzętu (są docki USB-C, pozwalające zasadniczo zamienić Decka w tradycyjny komputer z monitorem, klawiaturą, itp.).

Steam Deck działa pod kontrolą lekko zmodyfikowanego (partycja systemowa jest domyślnie tylko do odczytu – można ją odblokować, ale przy instalacji aktualizacji może zostać zresetowana) Arch Linuksa ze środowiskiem graficznym KDE. Aplikacje linuksowe instaluje się przede wszystkim ze sklepu/repozytorium Flatpak. Głównym interfejsem jest jednak nowy tryb Big Picture wbudowany w klienta Steam. Zawsze możemy go jednak opuścić i przejść do zwykłego pulpitu Archa. Tutaj mamy tradycyjny eksplorator plików, przeglądarki internetowe, itd.

Dzięki temu możemy uruchamiać gry spoza Steama, choć to zwykle oznacza trochę więcej wysiłku włożonego w konfigurację. O ile instalowanie gier z Epica czy GOGa jest w miarę proste dzięki Heroic Launcher, to z resztą sklepów już może być nieco trudniej (do pewnego stopnia ich obsługę można zautomatyzować Lutrisem, ale jest z tym zwykle więcej roboty niż z Heoric Launcherem) – szczególnie, jeśli zależy nam na zgrabnej integracji z Big Picture (czyli osobnych skrótach, okładkach, itp.). Zawsze możemy pójść najkrótszą drogą i po prostu przez Protona w Steamie zainstalować klienta danego sklepu i przez niego uruchamiać gry. Obsługę emulatorów za to można zautomatyzować dzięki projektowi Emudeck (prócz ich instalacji, konfiguracji oraz później aktualizacji, oferuje on też chociażby opcję tworzenia kopii zapisów gier w chmurze Google Drive czy OneDrive).

Ponieważ mamy do czynienia z grami pecetowymi, to możemy sobie sami dobierać ustawienia pod nasze potrzeby (czy chcemy mieć więcej FPSów, ładniejsza grafikę czy dłuższy czas pracy na baterii), czego nie da się robić na takim Switchu chociażby, gdzie to twórcy gier decydują za nas. Valve też nam w tym nieco pomaga oferując podręczne menu, w którym możemy zmieniać częstotliwość odświeżania ekranu, taktowanie układu graficznego czy maksymalny pobór mocy procesora). Pluginy (piszę o nich nieco więcej w dalszej części tekstu) pozwalają dodatkowo na regulację pracy wentylatora czy wyłączanie SMT (odpowiednik Hyper Threadingu z procesorów Intela, który w niektórych grach czy emulatorach może pogarszać wydajność)

Jeśli chodzi o gry pecetowe, to dopiero zaczęły się pojawiać pojedyncze tytuły, z którymi Deck sobie słabo radzi (np. Returnal). W pozostałych przypadkach, nawet jeśli dana gra nie działa na premierę, to Valve zwykle dość szybko dodaje do Protona stosowne poprawki. Przykładowo remake Dead Space całkiem nieźle działał już po tygodniu czy dwóch od premiery. Są też forki Protona (Proton-GE i Wine-GE), które mogą zawierać dodatkowe poprawki (często dotyczące kodeków, których Valve z powodu praw autorskich i licencji nie może samo dystrybuować). Generalnie całkiem szczegółowe informacje o tym jak gry sprawują się na Steam Decku i Linuksie w ogóle możecie znaleźć w serwisie ProtonDB.

Uruchamianie dowolnych aplikacji oznacza bezproblemowy dostęp do serwisów wideo (o ile nie blokują w webowej wersji Linuksa) czy różnej maści emulatorów. Steam Deck świetnie się sprawdza szczególnie w wypadku starszych platform, dobrze rozpracowanych platform (np. PlayStation 2) – ma wbudowanego pada, nie trzeba się więc męczyć z mapowaniem do klawiszy (jeśli nie mamy samodzielnego kontrolera), nie ma problemów z mocą obliczeniową, a gorsza grafika nie wygląda tak źle na tak małym ekranie. W dodatku, jeśli tylko dodamy osobne skróty gier do Steama i odpowiednio je nazwiemy, będziemy mogli wygodnie przeglądać konfigurację kontrolerów do nich.

Dość szybko po rozpoczęciu wysyłki Steam Decka, pojawiła się społeczność moderska. Zarówno, jeśli chodzi o oprogramowanie, jak i sam sprzęt. Mamy więc projekty takie jak Decky Loader i Crankshaft pozwalające modyfikować tryb Big Picture oraz szereg dodatkowych akcesoriów jak różnorakie etui, kolorowe plecki czy analogi magnetyczne zamiast tradycyjnych. Valve generalnie postawiło na otwartość w kwestii sprzętu – w europejskim sklepie iFixit znajdziemy oficjalne części zamienne takie jak tylna i przednia obudowa, bumpery, analogi, ekran, baterię czy wentylator.

Wbudowana pamięć korzysta ze standardowego złącza M.2 NVME, możemy więc sami kupić sobie większy dysk SSD (byle by był w rozmiarze 2230). Jest to często tańsze niż kupowanie modelu z większą pamięcią od Valve (można też mieć większą niż oficjalnie, bowiem są dyski 1 TB w tym rozmiarze, a Valve takiego wariantu nie oferuje). Warto jednak uważać na pobór prądu – część dysków ma większy niż te stosowane w Steam Deckach (3,3 V, około 1A), przez co możemy uświadczyć krótszego czasu pracy na baterii po wymianie. Sam kupiłem wersję 64 GB i później kupiłem SSD Samsunga o pojemności 512 GB na Allegro, jak ktoś grzebał już w komputerze stacjonarnym, to wymiana SSD w Steam Decku z poradnikiem pod ręką nie powinna stanowić dla niego problemu.

Przy pamięci warto pamiętać, że pamięć tymczasowa (np. na skompilowane shader’y) domyślnie jest w pamięci wbudowanej i trzeba kombinować, by przenieść ją na kartę pamięci. Ma to znaczenie głównie jakby ktoś chciał kupić model z 64 GB pamięci i przy tym zostać, przy większych dyskach raczej się tego nie zauważa.

Jeśli chodzi o różnice między grą na karcie microSD oraz wbudowanym dysku, to zwykle nie ma większych różnic przy samym graniu (nie licząc części open worldów jak Horizon Zero Dawn), ale mogą się ujawnić przy aktualizowaniu i pobieraniu gier – na słabszych kartach (zalecane są te z oznaczeniami U3, A2) proces ten może trwać nawet do kilku godzin przy dużych tytułach.

revanmj's tech blog