Dlaczego porzuciłem Pixele od Google?

Stało się, niedawno zmieniłem telefon, porzucając tym samym Pixele od Google, których używałem od kilku lat (a przedtem Nexusów). Dlaczego? Cóż, powodów jest wiele, ale te główne można by podsumować „bo Google coraz mocniej przekształca się w Apple”.

W jaki sposób? Chociażby poprzez projektowanie interfejsu skupiając się na wyglądzie i zupełnie pomijając jego funkcjonalność czy wygodę użycia. Prostym przykładem jest tu panel szybkich przełączników z Androida 12 – przełączniki są wielkie bez wyraźnego powodu (poza wyglądem), więc na ekranie mieści się ich mniej. W Androidzie 13 utrudniono też przełączanie Wi-Fi i danych mobilnych poprzez scalenie ich w jeden przełącznik, co wydłuża proces o dodatkowe kliknięcie. O ile to ostatnie jeszcze można obejść, to pierwszego już bez roota czy custom ROMu się nie da (a nie chce mi się bawić z próbami ukrywania go przed Google Pay).

Od lat użytkownicy narzekają tez na systemowe menu udostępniania. Google tymczasem ani go nie naprawi, ani nie pozwoli przynajmniej użytkownikom sobie go spersonalizować samodzielnie. Google generalnie coraz rzadziej daje użytkownikom możliwości zmiany różnych zachowań systemu. Stara się przykładowo ograniczyć działanie aplikacji w tle, ale nie da użytkownikom opcji zablokowania działania w tle wybranych przez nich aplikacji. Albo nam się spodoba wizja firmy, albo mówi się trudno.

Dlatego w tym roku postawiłem przesiąść się na Samsunga. Nakładka One UI przeszła długą drogę w dobrą stronę (w przeciwieństwie do czystego Androida). Szczególnie, że pakiet Good Lock pozwala jeszcze bardziej dostosować system do swoich potrzeb.

W One UI mogę wybrać aplikacje jakie mają się pojawiać w menu udostępniania i w jakiej kolejności (choć niestety nie mogę przywrócić pionowej siatki ikon zamiast niepraktycznej poziomej listy), mogę wyłączyć sekcję Direct Share. W One UI w panelu szybkich przełączników mieści mi się ich dużo więcej niż w „czystym” Androidzie 12 i nowszych. Mogę wybrać jakie skróty chcę mieć na ekranie blokady bez zabawy z ADB czy dodatkowymi aplikacjami (a dzięki Good Lock mogę ich mieć więcej niż dwa).

One UI oferuje dość rozbudowane systemy automatyzacji. Mogę więc ustawić telefon tak, by ładował się wolniej w nocy, ale to ja definiuję przedział uznawany za „noc”, a nie narzuca mi go Google jak w Pixelach. Samsung już nawet nie narzuca mapowania przycisku zasilania do asystenta Bixby w takim stopniu jak kiedyś – możemy go przemapować na dowolną aplikację z pomocą Good Lock (bez niego tylko przywrócić jego przytrzymanie jako menu zasilania). Mogę włączać automatyczne obracanie ekranu jedynie w wybranych programach, itd.

Systemowa aplikacja aparatu też się znacząco poprawiła w ciągu ostatnich lat i w codziennych zastosowaniach spokojnie dorównuje tej od Google. W dodatku, jeśli lubimy aplikacje Google, to nadal możemy z nich korzystać – dialer Google (działa z Wi-Fi Callingiem czy VoLTE), klawiatura Gboard czy aplikacja wiadomości normalnie instalują się ze sklepu Play. W wypadku Aparatu Google można znaleźć zmodyfikowane wersje przystosowane do urządzeń innych niż Pixel. Wiele aplikacji Samsunga duplikujących inne (jak przeglądarka internetowa, marketingowe dodatki, itp.) można dziś bez problemu odinstalować lub wyłączyć.

Do tego Samsung współpracuje z Microsoftem przy aplikacji Phone Link, dzięki czemu urządzenia Samsunga oferują lepszą integrację z okienkami niż Pixele (bo aplikacja Microsoftu jako systemowa ma większe możliwości niż na Pixelach, gdzie może tylko tyle co każda inna ze sklepu Play). Mamy więc zdalny pulpit (choć przez konieczność regularnego potwierdzania uprawnienia do nagrywania ekranu na samym telefonie mało przydatny, bo zwykle, kiedy chcemy z tego skorzystać i tak trzeba iść po telefon by je przyznać) czy niedawno dodaną możliwość zdalnego włączania mobilnego hotspotu w telefonie i łączenia się z nim niczym na iPhone’ach i komputerach z macOS od lat (nasz komputer musi jednak obsługiwać Bluetooth w tym celu).

Ponadto na flagowcach Samsung oferuje obecnie dłuższe wsparcie dużymi aktualizacjami systemu niż Google na Pixelach (cztery lata zamiast trzech) i łatkami zabezpieczeń (pięć zamiast czterech). Samsung mocno inwestuje też w sztuczną inteligencję – na najnowszych flagowcach systemowa aplikacja galerii oferuje funkcję usuwania obiektów ze zdjęć (bez konieczności płacenia za subskrypcję jak w Google Photos) czy wycinania z nich wybranych obiektów (znaną z iOS 16)

Wisienką na torcie jest kwestia lokalnego wsparcia – ponieważ Google nie sprzedaje Pixeli nad Wisłą, nie wspiera też u rodzimych telekomów funkcji wymagających certyfikacji u operatora jak Wi-Fi Calling, 5G czy VoLTE. Szczególnie to ostatnie może się okazać dość istotne, jak Polscy operatorzy wyłączą niedługo swoje nadajniki 3G (bez obsługi VoLTE połączenia telefoniczne będą wtedy spadać do 2G, oferującego gorszą jakość audio i nie obsługującego jednoczesnego połączenia z internetem w trakcie rozmowy). O kwestii gwarancji nawet nie wspominam.

Zasadniczo jedyną rzeczą jakiej mi dość mocno brakuje z Pixela jest opcja kopiowania tekstu z widoku ostatnich aplikacji – na Samsungu muszę robić zrzut ekranu i wysyłać go do aplikacji Google Lens by osiągnąć podobny efekt. Brakowałoby mi też opcji zrzucania na Asystenta Google rozmów z telemarketerami, ale ta opcja i tak nie działa po polsku.

Istotne zastrzeżenie – część z opisanych funkcji może być dostępna tylko na droższych modelach Samsunga i/lub wymagać nakładki One UI w wersji 5.1.

revanmj's tech blog